Reklama

Człowiek, który się śmiał podczas „marszu śmierci”

Niedziela Ogólnopolska 31/2011, str. 27

Ewa Polak-Pałkiewicz
Publicystka, autorka wywiadu rzeki z Janem Olszewskim pt. „Prosto w oczy” oraz tomu publicystyki „Kobieta z twarzą”

Ewa Polak-Pałkiewicz<br>Publicystka, autorka wywiadu rzeki z Janem Olszewskim pt. „Prosto w oczy” oraz tomu publicystyki „Kobieta z twarzą”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W filmie „Niepokonani” Petera Weira (od kilku miesięcy w kinach), który opowiada o ucieczce grupy więźniów - pod wodzą młodego Polaka - z syberyjskiego łagru do Indii, najbardziej poruszające sceny to te, w których śmiałkowie w obliczu skrajnego niebezpieczeństwa, spoglądania śmierci w oczy, zachowują wobec tej sytuacji dystans. Wręcz potrafią się z samych siebie śmiać. Także ze swojego strachu, z elementów komizmu tkwiącego w całym sytuacyjnym kontekście. I w ten sposób przezwyciężają najgorszą pokusę - beznadziejności, zwątpienia. Pan Bóg prosi, byśmy wytrwali w wierze właśnie wśród przeciwieństw, w najgorszej próbie. Oto przykład męstwa ducha. Reżyser filmu nie mówi wprost o tym, że jest to świadectwo prawdziwej wiary. „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą…”. Takie postawy mocniej przemawiają niż sama pomysłowość czy wręcz geniusz w przezwyciężaniu trudności - w czasie syberyjskiej ucieczki wręcz niewyobrażalne. Bo wtedy wiadomo, że to nie instynkt samozachowawczy działa, że nie chodzi tu o talent ludzki - tu działają nadprzyrodzone zdolności i siły, w które wyposaża człowieka Bóg.
14 lipca minęła setna rocznica urodzin innego Polaka, który zachował się w analogicznej sytuacji podobnie jak bohater „Niepokonanych”. Tym człowiekiem był znakomity polski aktor Tadeusz Fijewski, zmarły 12 listopada 1978 r. Pozostał w pamięci widzów spektakli teatralnych i filmów jako ktoś, kto łączył niebywałe osobiste ciepło z ogromną wrażliwością i wielkim talentem aktorskim (niezapomniany Rzecki w filmowej „Lalce”). Tadeusz Fijewski był jednym z jedenaściorga dzieci wspaniałej katolickiej rodziny. Pierworodny syn Marianny i Wacława Fijewskich, Wacław, zginął jako 19-latek, broniąc Polski przed najazdem bolszewickim w 1920 r. Dziesięcioro jego rodzeństwa, w tym Tadeusz, już wówczas aktor scen warszawskich (aktorami zostały także dwie jego siostry i jeden z braci), wzięło udział w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r., a potem w Powstaniu Warszawskim (m.in. Zbigniew, ps. „Poker”). Wcześniej Tadeusz Fijewski trafia - z łapanki ulicznej - do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu i Dachau. Towarzyszy mu inny młody aktor - Jerzy Kaliszewski. Po półtora roku zostają uratowani i wykupuje ich matka Jerzego, która na ten cel oddaje wszystkie kosztowności (Tadeusz Fijewski mówił później: „Mam dwie matki, tę, która dała mi życie, i tę, która mi to życie ofiarowała po raz drugi”). Wróciwszy do Warszawy, Tadeusz Fijewski zarabia na życie jako sprzątacz, pomocnik kelnera, szklarz i szatniarz; ot, typowy wojenny los elity kulturalnej stolicy. Po 63 dniach Powstania trafia do obozu jenieckiego w Grossborn. Gdy na początku 1945 r. zaczyna zbliżać się do Grossborn front, obóz ewakuowano. „Niemcy mieli sporo do wywożenia - popędzili przeto gefangerów na piechotę, nie zważając, że to sam środek zimy, luty, mrozy i śniegi siarczyste, a jeńcy nie byli w kondycji pozwalającej na długodystansowe wycieczki zimowe. Dobra forma fizyczna potrzebna była jak nigdy. Sławny aktor, Tadzio Fijewski, szedł wytrwale z nami i mimo poważnej wady serca zachowywał niezmienny humor. Cudowny, kochany Tadzio, na pewno wielu wtedy kolegów uratował swym humorem, nieustannymi dowcipami, długimi monologami i wygłupami. Czynił to w najgorszych momentach, czynił to nawet wtedy, gdy - wiem to dobrze - formalnie zdychał, trzymając się za umęczone serce, ledwie mogąc złapać trochę oddechu. Lekarze ratowali go jakimś kroplami, pastylkami, a Tadzio posłusznie łykał, dawał się badać, a później wstawał i szedł dalej. Szedł z nami także ostatni dowódca Powstania, płk Ziemski. Przeszliśmy 1000 km pieszo do Bremy” (Tadeusz Domaniewski, „Niedaleko od prawdy/Oflag II C w Grossborn”).
Jeden z największych polskich aktorów XX wieku okazał się kimś, kto wiedział, jaki użytek powinien zrobić ze swojego talentu, daru od Boga - żeby innym dodać sił. Żeby nie zwątpili, nie utracili ducha. To piękne i bardzo rzadkie. Tym jest prawdziwa sztuka - i prawdziwa mądrość. „Złoty urwis ekranu” - jak nazywano go po przedwojennym jeszcze debiucie - pokazał wtedy, kim jest, jakie jest jego serce. Sir Laurence Olivier, na krótko przed swoją śmiercią, po obejrzeniu gry tego nieznanego mu aktora zza żelaznej kurtyny, postanowił umieścić jego nazwisko i biogram w encyklopedii wybitnych twórców teatru i filmu. Nie zdążył, nagle odszedł. My wierzymy, że Pan Bóg umieścił Tadeusza Fijewskiego w swojej księdze życia, tego „króla iluzji i czarodzieja, który sobie tylko znanym sposobem potrafił otwierać serca ludzkie”, jak o nim mawiano.

PS Polacy oglądający film „Niepokonani” na Zachodzie podkreślają, że obcokrajowcy po tej projekcji nie są w stanie zauważyć, że główny bohater, organizator ucieczki z łagru i człowiek, który nieustannie podnosił na duchu towarzyszy tej drogi oraz okazywał im anielską wręcz dobroć, był Polakiem. Jego narodowość została przed nimi w przedziwny sposób „ukryta”. Niektórzy twierdzą wręcz naiwnie że jest to... Rosjanin. Tak daleko historia ucieczki została wypreparowana z realiów politycznych, zrozumiałych dla współczesnych Europejczyków. Nie rozumieją, że uwięzienie w łagrze głównego bohatera było wynikiem nienawiści do polskości. Wielka szkoda, że wybitny reżyser, biorąc jako kanwę autentyczne wydarzenie, chcąc nie chcąc, postanawia od prawdziwej historii uciec w sferę ponadhistorycznego mitu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Varden: to budujące mieć takiego Papieża

2025-12-20 18:05

[ TEMATY ]

papież

Vatican Media

Obecność Boga jest czymś oczywistym, mówi o tym cała Biblia. To my jesteśmy nieobecni! Brat Wawrzyniec uczy nas, jak powrócić z naszego oddalenia, szukać zjednoczenia z Bogiem i zwracać uwagę na Tego, który jest w nas i wokół nas – mówi bp Erik Varden na temat polecanej przez Leona XIV książki „O praktykowaniu Bożej obecności”. To budujące, że mamy Papieża, który na pierwszym miejscu stawia poszukiwanie Boga i zachęca nas, byśmy czynili to samo – dodaje bp Varden, w przeszłości opat trapistów.

O książce brata Wawrzyńca, XVII-wiecznego francuskiego karmelity, Leon XIV mówił podczas spotkania z dziennikarzami na pokładzie samolotu w drodze powrotnej z Libanu do Rzymu. Jeśli chcecie zrozumieć, kim jestem, przeczytajcie tę książkę – mówił Ojciec Święty. Wczoraj natomiast ukazała się w watykańskim wydawnictwie LEV nowa edycja książki Brata Wawrzyńca, do której Leon XIV osobiście napisał wprowadzenie.
CZYTAJ DALEJ

Komunikat Rzecznika Kurii Diecezji Radomskiej ws. ks. Krzysztofa Dukielskiego

2025-12-20 14:26

[ TEMATY ]

diecezja radomska

Red.

Oto treść komunikatu ks. Damiana Fołtyna, rzecznika Kurii Diecezji Radomskiej.

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej publikacjami medialnymi dotyczącymi księdza Krzysztofa Dukielskiego, Kuria Diecezji Radomskiej pragnie zaznaczyć, że kwestie prawne związane z tą sprawą należy rozróżniać w dwóch odrębnych porządkach prawnych: państwowym oraz kanonicznym.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś do potrzebujących: każdy człowiek nosi w sobie królewską godność

2025-12-21 13:31

[ TEMATY ]

wigilia

ubodzy

Kard. Grzegorz Ryś

kard. Ryś

PAP/Łukasz Gągulski

- Każdy człowiek, niezależnie od tego w jakich warunkach zewnętrznych żyje, jak na zewnątrz wygląda, nosi w sobie królewską godność i wielką wielkość. Bardzo wszystkim wam życzę, żebyście w te święta ciągle ją w sobie odkrywali i wszystkim życzę, żeby także w was wszyscy odkrywali właśnie to - wielką godność królewską. I żeby nie zabrakło nikomu w te święta chleba - życzył kard. Grzegorz Ryś uczestnikom 29. Wigilii dla potrzebujących na Rynku Głównym w Krakowie.

- Myślałem, że jadę do Krakowa, a tu się okazuje, że przyjechałem do Betlejem, co mnie bardzo cieszy - stwierdził kard. Ryś i wyjaśnił, że nazwa miasta Betlejem znaczy „dom chleba”. - Bardzo się cieszę widząc Rynek Krakowski, który się staje domem chleba dla wielu, bardzo wielu osób. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy właśnie w ten sposób przeistaczają krakowski rynek po prostu z rynku w dom chleba - mówił nowy metropolita krakowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję