Reklama

Niedziela Lubelska

Zgodna praca

Polska to nie sprawa krzyku, ale służba dobru.

Niedziela lubelska 46/2020, str. III

[ TEMATY ]

niepodległość

święto niepodległości

Ks. Mieczysław Puzewicz

Młodzież maszeruje tam, gdzie może pomagać

Młodzież maszeruje tam, gdzie może pomagać

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niepodległość z listopada 1918 r. mogła zacząć się w Krakowie albo w Lublinie. Siedzibą pierwszego rządu został Lublin ze względu na spokój panujący w mieście. Dwa lata później ledwo odzyskaną wolność ocaliło przed bolszewikami polskie wojsko oraz jedyny w historii Rząd Obrony Narodowej, któremu udało się połączyć wszystkie siły polityczne w kraju.

Rząd na furmance

Okoliczności powołania tzw. rządu lubelskiego były dramatyczne, czasem nawet humorystyczne. Zanim 7 listopada 1918 r. rozpoczęło się pierwsze posiedzenie gabinetu, jego członkowie musieli przedostać się z Warszawy do Lublina. Przyszły premier, Ignacy Daszyński, w towarzystwie kilku ministrów wyruszył wysłużonym samochodem, który co chwilę stawał w celu dopompowania kół. W Górach Świętokrzyskich auto ostrzelali nieznani sprawcy, a pod Kurowem przypadkowo ranny został minister Stapiński. W Jastkowie, kilka kilometrów przed Lublinem, zabrakło benzyny i rząd szedł dalej pieszo. Na szczęście udało się zatrzymać wóz konny i na furmance wjechać do miasta. Pomimo tych przeszkód, rząd od razu skutecznie zorganizował oddziały polskiego wojska i wprowadził 8-godzinny dzień pracy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zgoda narodowa

Reklama

Pierwsza polska demokracja stanęła wobec groźby utraty niepodległości dwa lata później, wskutek inwazji bolszewików. Brak jakichkolwiek doświadczeń parlamentarnych po latach zaborów i kilkanaście partii zwalczających się w sejmie nie wróżyły dobrze wobec konieczności obrony ojczyzny. Jednak szefowie stronnictw politycznych zawiesili spory i zgodnie powołali w lipcu 1920 r. Rząd Obrony Narodowej z Wincentym Witosem na czele. W jego składzie znaleźli się dwaj ministrowie związani z Lublinem, obydwaj lekarze, Witold Chodźko i Leopold Skulski. Odezwa „Ojczyzna w niebezpieczeństwie!” zjednoczyła najpierw posłów i senatorów, a potem społeczeństwo. Oprócz obrony państwa rządowi udało się wymusić porządek prawny i zaprzestanie wieców publicznych. Racje partyjne ustąpiły nadrzędnej wartości, jaką było ocalenie Polski i jej bezpieczeństwo.

Codzienne dobro

Sto lat temu na Lubelszczyźnie zaczęła się brawurowa ofensywa wojsk Piłsudskiego, 100-lecie urodzin obchodził św. Jana Paweł II, przez 24 lata profesor KUL, wreszcie w Świdniku przed Sierpniem był Lipiec 1980. Mieliśmy to świętować w tym roku. Najpierw święto popsuła pandemia, a ostatnio uliczne marsze, które przechodziły także w miastach naszego regionu. Według relacji niektórych mediów można było odnieść wrażenie, że na manifestacje ruszyła większość społeczeństwa i cała młodzież. Temu wrażeniu przeczy jednak postawa wielu młodych ludzi, dla których Polska to nie marsze z wulgarnymi hasłami, ale konkretne dobro, jakie realizują w codziennym życiu.

Wielu młodych zamiast marszy z wulgarnymi hasłami wybiera konkretną pomoc bliźniemu

Podziel się cytatem

W dwóch lubelskich szpitalach spotykam żołnierzy z miejscowego WOT-u, młode dziewczęta i chłopcy zmienili tam obsługę medyczną przekierowaną do zadań ściśle leczniczych. – Tu możemy zrobić coś konkretnego, walczymy o zdrowie a może i życie ludzi. Już wiosną rozwoziliśmy żywność potrzebującym, a teraz tutaj pełnimy naszą służbę człowiekowi – podkreślali. Dla Martyny, Weroniki i kilku innych studentek Polska to mała świetlica w jednej z lubelskich zaniedbanych dzielnic, do której maszerują codziennie z korepetycjami dla dzieci z dużymi zaległościami w nauce. Bez patosu, ale z sercem tłumaczą maluchom deklinację i zawiłości matematyki.

Przed stu laty Polska zachowała niepodległość dzięki zgodzie narodowej i entuzjastycznej pracy rodaków. W trudnych chwilach nasi przodkowie zaniechali wiecowania i sporów, koncentrując się na wspólnym dobru. Polska to nie sprawa krzyku, ale codzienna służba.

2020-11-10 10:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ku Niepodległej

Pierwsza wojna światowa, której działania nie ominęły także terenów diecezji sandomierskiej, przyniosła ogrom zniszczeń i ludzkich tragedii

Tym większa była radość Polaków, że po latach zaborów wreszcie zaświtała jutrzenka wolności. Marzenia o własnym niepodległym państwie zaczęły się ziszczać. Podobnie jak w wielu regionach ziem polskich, tak było w Sandomierzu, gdzie już w październiku 1918 r. wyczekiwano wyzwolenia. We wspomnieniach z tamtych czasów można wyczytać: „Każdy żył w oczekiwaniu czegoś, z czego nie zdawał sobie sprawy. Spodziewał się wieści, które nie wiadomo skąd miały nadejść. Nikt nie mógł usiedzieć w domu”.
CZYTAJ DALEJ

Matka skazana za ostrzeganie przed lekarzem, który namawiał ją do aborcji wnioskuje o ułaskawienie

2025-12-13 20:29

[ TEMATY ]

aborcja

Fundacja Życie i Rodzina

Wniosek o zastosowanie prawa łaski złożyła wczoraj w Kancelarii Prezydenta RP matka skazana za publikowanie informacji na temat ginekologa, który miał ją namawiać do aborcji. Lekarz oskarżył ją o zniesławienie. Z apelem o ułaskawienie kobiety zwróciło się do Prezydenta Karola Nawrockiego m.in. Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich, Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka oraz Fundacja Życie i Rodzina.

O TEJ SPRAWIE INFORMOWALIŚMY TU: Starogard Gdański: Skandal! Sędzia skazał matkę za to, że ostrzegła przed aborterem.
CZYTAJ DALEJ

Radość, która wybija się ponad fiolet. Co powinniśmy wiedzieć o Niedzieli Gaudete?

2025-12-13 20:25

[ TEMATY ]

Niedziela Gaudete

Karol Porwich/Niedziela

W Adwencie jest taki moment, który – niczym pierwsze różowe światło na porannym niebie – przerywa ciszę oczekiwania i zapowiada coś nowego. Trzecia niedziela - nazywana Niedzielą Gaudete - wprowadza w liturgię ton radości, jednocześnie nie odbierając jej powagi. – „Gaudete” to wezwanie „Radujcie się!”. To pierwsze słowo antyfony, która otwiera liturgię tego dnia. Nie przypadkiem Kościół zaczyna właśnie tak: „z radością, która ma płynąć z bliskości Pana” – mówi liturgista, ks. dr Ryszard Kilanowicz.

W trzecią niedzielę Adwentu radość ma swój wyraźny znak – kolor różowy. To – obok Niedzieli Laetare w Wielkim Poście – jedyne momenty w roku liturgicznym, gdy kapłani mogą założyć ornaty właśnie w tym odcieniu. – Różowy to blednący fiolet. Jak niebo o świcie – jeszcze nie pełnia światła, ale już jego zapowiedź, jeszcze nie dzień, ale już nie noc – mówi ks. dr Ryszard Kilanowicz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję